środa, 18 sierpnia 2010

Świat stoi na głowie...

A jakże by inaczej. Upragniony urlop zdechł przed rozpoczęciem - znaczy mam wolne... mogę się wyspać.... tylko co z tego.... skoro plany wyjazdowe szlag trafił...
najpierw padło auto mojego męża, potem padła lodówka, potem ja trafiłam na auto i kupiłam... no i teraz kasy brak... a te niskokosztowe możliwości wyjazdu okazały się niemożliwe, buuuu...

A na domiar złego na dzień przed urlopem miałam delegację... a jak wróciłam do biura na 25 minut przed końcem dniówki to jeszcze się okazało, że budżet biura - mimo, że nic nie kupowaliśmy wyparował - no myślałam, że mnie coś trafi! I jeszcze się dziwią, że się wściekłam i odesłałam na drzewo z poleceniem: wróćcie do tematu, jak wrócę z urlopu.

Polyanna zmienia biuro - wreszcie będzie trochę spokoju. Mam przynajmniej taką nadzieję. Na razie obrosła w piórka tak bardzo, że uważa, że może meble z biura zabierać nikogo o tym nawet nie informując... ani nikogo nie pytając czy może.. oj była jatka.... potem poleciała do szefa na skargę, że jej papieru nie chcę dać (buhahaha) daję jej, jak każdemu innemu w naszym biurze, po około 100 kartek. Ma to pewien psychologiczny cel - mając mało, człowiek instynktownie oszczędza! No ale nie, bo świeżo upieczona pani dyrektor musi dostać całą ryzę... Na szczęście szef ją wyśmiał - uczy się chłopak... A zaczęło się od skargi, że jej nie chcę dać: segregatorów, długopisów, koszulek do segregatorów. Uwaga wyjaśniam:
segregatory chciałam - a jakże - ale używane, starsze, a nowych nie, bo te są do szafy ze szklanymi drzwiami a nie do zwykłych.
długopisy chciałam - bez dwóch zdań - ale tanie, a nie parkery za 20pln/szt...
koszulki też... ale takie po 1 grosz sztuka, a nie te specjalne do kontraktów za 25 groszy sztuka...
po takiej akcji szef wyśmiewa każdą próbę Polyanny odnośnie skargi pod tytułem bo ona mi nie chce dać... no każdy by ją wyśmiał.
Zmiana rejestracji samochodu to też nie przelewki - ma się auto wyłączone z ruchu na przynajmniej 24h... no bo w Polsce nie da się wymienić tablic szybciej. Szlag może trafić i tyle...

Ale już wiem, jak to się stało, że Eclestona wymienili na Tennanta w moim serialu. Moim zdaniem dobry ruch, Tennant się lepiej w tej roli sprawdza :) chociaż Ecleston też był niezły. - Tak, przypuszczam, że absolutna większość nie ma pojęcia o czym ja tu stukam. Otóż jest sobie taki serial "Doctor Who" - no i właśnie o tym serialu mowa. A dokładnie o ostatnim odcinku pierwszego sezonu :)

dobra nie marudzę dalej :) może chociaż w trakcie urlopu uda mi się coś nadrobić z pisaniem :)
bo ostatnio tak jakby po macoszemu tego bloga potraktowałam cóż bywa :)

Brak komentarzy: