poniedziałek, 22 grudnia 2008

no i masz śnieg


Choziaż na dworze trudno się doszukać śniegu
(przynajmniej u nas),
to tutaj załatwiłam lekkie opady...
mam nadzieję, żę to wystarczy

czwartek, 18 grudnia 2008


Białe wąsy, biała broda
Tylko śniegu nie ma - szkoda
Iskry sypią się z pod sań
Po asfalcie pędzi drań
Spieszył się bo pusto w worku,
ale teraz stoi w korku.

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Triss ja cię rozumię

Zresztą wiesz dobrze, że cię rozumiem. Też mam w biurze taką istotę nie z tej planety. Wystarczy krzywo na nią spojrzeć a ona myśli, że już coś masz do niej. Trzeba uważać na słowa bo wszystko bierze do siebie, wszyscy są przeciwko niej. Staram się być spokojna, oj naprawdę się staram ale nawet ja czasami podniosę głos i w tedy na nią krzyczę, biedactwo jeszcze nie słyszało jak ja na kogoś krzyczę. Zresztą przebojem było to, co ostatnio zrobiła. Przyszła pierwsza i okazało się, że szef przyjechał wcześniej, bo miał gościa. Pech chciał, że nasza wariatka była pierwsza i oczywiście wpadła w histerię. Bo szef na pewno będzie zły, że nie ma jeszcze kawy (podkreślam, że ja mam normalnego szefa, który się nie złości na głupoty, a jak by mu na kawie zależało, to umówił by się na późniejszą godzinę), w trakcie tej paniki zapomniała jak się obsługuje ekspres i własną piersią broniła dostępu do szefa, nawet Pani Dyr. nie pozwoliła wejść i co się okazało - po wyjściu gościa
"o Pani.... szkoda, że nie wiedziałem że już Pani jest, mogła Pani wejść, potrzebna była Pani opinia..."
I to tylko jeden przykład z wielu. No ale Polyanny już tak mają...

piątek, 12 grudnia 2008

Polyanna w pełnej krasie...

Mamy taką pracownicę w biurze, nazwijmy ją Polyanna. Tzn ja tak ją nazywam, bo tak świetnie czuje się w swoim towarzystwie…

Kobieta ta ma niesamowite podejście do wszystkiego. Cokolwiek się jej nie powie, to jest źle. Bo jeśli tylko coś da się zinterpretować, że jest na jej niekorzyść, albo, że ktoś ją oskarża… to ona właśnie w taki sposób to zinterpretuje. Natomiast na darmową kawę to pierwsza z kubkiem przychodzi.


Innymi słowy tylko bierze, a dać z siebie nic nie daje. Dodatkowo (tu już imię nadane przestaje pasować) zachowuje się jak małe, rozkapryszone paniątko. Cokolwiek jej nie pasuje, to idzie na skargę… No jak dziecko w przedszkolu normalnie: „Prosię pani, bo ona powiedziała, zie mi obiadu nie dadzą.” Albo „Prosię pani, bo ona mi swojej kledki nie chce dać.” I tak dalej…

No i właściwie to wiem, że to ONA ma problem, nie ja, ale mimo wszystko nie wytrzymuję nerwowo. Jedno czego już się uczę i udaje mi się czasami wprowadzić w życie, to to, że spokojnie uświadamiam, jakie będą konsekwencje.

I tu przykład:


Inna „Gwiazda” biurowa, stwierdziła ostatnio, że gdyby nasza znajomość była czysto prywatna to by mi wpier… . Na co ja spokojnie, że ok., ona by mi wpier… a ja bym złożyła pozew do sądu o pobicie. Mam po prostu niezły kabaret i tyle. Bo swoją drogą, to gdyby nasza znajomości miałaby być czysto prywatna, to nie byłybyśmy znajomymi, bo z dwulicowymi mendami to ja się nie zadaję, jeszcze z takimi, które potrafią gonić innego uczestnika ruchu, który im zajechał drogę przez ponad 100km, żeby mu powiedzieć, że jest złym kierowcą i nie umie jeździć, i że powinien wrócić na szkolenie.

A’propos uświadamiania konsekwencji, tu niestety pomijam dwa pierwsze szczeble drabiny radzenia sobie z „kłopotliwymi” ludźmi, bo zwykłe upomnienie nic nie da, od razu przechodzę do trzeciego stopnia, tj sięgnięcia po zaplecze (czytaj: uświadomienie konsekwencji, które ja mogę zastosować w danej sytuacji, wobec osoby „kłopotliwej”). Ale uwaga – nigdy nie przywołujcie zaplecza, jeśli nie jesteście gotowi go użyć. To bardzo ważne.

Hehehe… właściwie to powinnam ten wpis zatytułować: Drogi pamiętniczku

A rozpocząć go od słów: Mamy taką zołzę w biurze….


A dziś mam adrenalinowego kaca, nie polecam….


środa, 10 grudnia 2008

filmowanina



No i od niedzieli jestem szczęśliwą posiadaczką Cyfry+ , pakiet komfortowy…

Wreszcie mogę oglądać NORMALNĄ telewizję, a nie reklamy przerywane reklamami…

Pomijam kilka drażniących faktów, jak na przykład to, że cyfra wkleja reklamy (czytaj tele sklep) w przerwy między filmami na AXN Sci-fi - WRRRR

Albo, że ich dekoder sobie z ich kodowaniem nie do końca radzi… Dopiero, jak wsadziłam kartę w stary dekoder, który teoretycznie nie powinien sobie z nią poradzić, okazało się, że działa poprawnie J

Po prostu masakra… Ale co tam… Mam wreszcie, po ponad miesięcznej przerwie swoje filmy i jeszcze zdążę nadrobić zaległości w SG1… bo starsze odcinki jeszcze nie dogoniły poziomu, na którym przerwałam. Tyle, że Atlantyda idzie dalej i chyba długo nie powtórzą… ale co tam, SGC jest ciekawsze, no i udało mi się nagrać film na który polowałam dość długo… „Jedna noc z królem” o Esterze, królowej Persji… pięknie zrobiony… i bardzo ciekawy… tzn ten fragment, który obejrzałam. Bo musiałam iść i nie wiem co było dalej, ale mam nagrane, więc się nie martwię J


wtorek, 2 grudnia 2008

Grudzień

Nawet nie zauważyłam kiedy nastał grudzień. Co prawda zauważyłam że wpłynęła wypłata na konto, nie zauważyłam tylko kiedy znikła 1/3 wypłaty. A mówią, że pieniądze nie wyparowują. No właściwie to, tylko wlewamy je do baków i na konta telefonii kom. ;-)
Ale mamy grudzień z zaiste zimową pogodą za oknem i świąteczną atmosferą dookoła... No dobra fantazja mnie ponosi, ale kody z soków zbieram - na reniferka ze świecącym noskiem

śliczniusia bransoletka


znalazłam na necie taką oto bransoletkę - jest śliczna... tylko jak w tym chodzić, to ja nie wiem... wysadzana szmaragdami i brylantami z platyny, jeśli wierzyć opisowi... no po prostu przepiękna... ale ceny nie podali, chyba po to, żeby nie odstraszyć potencjalnych klientów...

ale pomarzyć wolno ;)

poniedziałek, 1 grudnia 2008

końcówka się rozpoczęła...


No tak i kolejny grudzień się zaczął… u mnie objawił się potężnym bólem głowy, tak na zapowiedzi (wczoraj) a dziś, jeszcze gorzej… ale nie mam zamiaru się nad sobą użalać! Wzbogaciłam się o kolejne książeczki z serii The Rift Wars. Na razie grzecznie obłożone będą czekać na przeczytania… właśnie czytam Dragon’s Kin Anne McCaffrey, więc raczej najpierw to skończę a potem zmienię autora.



Aha i policzyłam ile mam anglojęzycznych książek… cóż jeszcze 3 sztuki i dobiję do 100. nie wliczam w to oczywiście słowników i innych tym podobnych.



Teraz można odliczać już dni do Sylwestra: 31…