RANY BOSKIE LUDZIE, ledwo żyję... Warsztaty jakoś przeżyłam, zapowiadali superintensywne... a tym czasem spokojnie i bez większego pośpiechu przerabialiśmy po prostu przykłady testów. Ci ludzie chyba nie wiedzą, co to znaczy superintensywne warszataty...
Jak już się wreszcie skończyło, w sobotę około 15 to jeszcze zrobiłam zakupy , a potem pichciłam do 1 w nocy niemal ciasta. bo w niedzielę, mięliśmy imprezę.
I tak wypichciłam ptasie mleczko z niespodzianką i grzybki na słodko.
jak dobrze pójdzie, to zamieszczę zdjęcie grzybka tu, ale to zależy od tego, czy mój mąż ich nie skonsumuje do mojego powrotu do domu :)
hm... a dziś.... jak zwykle praca, praca, praca ;)
16 godzin temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz